niedziela, 12 września 2010

O moście na literę B, czyli zabawa słowem

Pewnie kiedyś znajdę bardziej interesujące przykłady, ale we wczorajszej porcji tłumaczenia trafiło się coś ciekawego. Jak zwykle nie chodzi o rzecz kluczową dla fabuły. Ot, bohaterka patrzy na kursy oferowane przez szkołę...

Zaraz, może mała dygresja. Szkoła amerykańska dość zasadniczo różni się od szkoły polskiej. W liceum, w college'u i na uniwersytetach nie ma, tak jak u nas, specjalności czy wydziałów. Zamiast tego uczniowie/studenci mogą sobie wybierać pasujące im zajęcia, przy czym czasem do wybrania kursu X trzeba mieć zaliczony kurs Y, a żeby otrzymać jakiś tam stopień trzeba mieć określony pakiet zrobiony. Jednakże całość jest znacznie bardziej "płynna", co sprawia też problemy w przekładzie - przedmioty, których się uczą bohaterowie, często nie bardzo przypominają przedmioty znane z naszej szkoły. Szczególnie jeśli liceum jest pod tym względem pomysłowe.

A więc patrzy ta bohaterka na kursy i widzi, że Her first class was The Spirit of the Self, a humanities elective for upperclassmen. Dalej stwierdza, że ma do wyboru Debating Decisions (ethics), Movement and Motion (a dance class) or From Barriers to Bridges (an English class). W tym momencie rola tłumacza jest jasna: trzeba to przełożyć w taki sposób, żeby zachować te aliteracje.

Wszelkiego rodzaju zabawy językiem w oryginale mogą być przez tłumacza postrzegane jako pain in the ass oraz koszmar nocny, ale też stanowią jakieś wyzwanie. Ten przypadek jest stosunkowo prosty: czasem w ogóle dosłowne tłumaczenie nie jest możliwe, bo oryginał odwołuje się do podobieństwa między słowami, które w polskim nie istnieje. Tutaj wystarczy zachować aliterację (czyli dwa słowa w nazwie kursu muszą się zaczynać na tę samą literę), no i jakieś sensowne powiązanie z tematem podanym w nawiasie.

The Spirit of the Self to pierwszy z dwóch trudniejszych przypadków. Chodzi o niesprecyzowany przedmiot humanistyczny, a dosłowne tłumaczenie to Duch (albo Dusza) samego siebie. Główny problem polega na tym, że słówko self nie tłumaczy się dobrze na polski, będąc głęboko zależne od kontekstu. Po dłuższym zastanowieniu uznałam, że trzeba sobie z self w ogóle dać spokój. Zostaje nam duch lub dusza, przy czym to drugie jest lepsze, bo nie kojarzy się z duchami w białych prześcieradłach. Trzeba dopasować coś do tego. Metodą prób i błędów została w końcu wybrana Drzemiąca dusza - zachowana aliteracja, zachowane luźne dopasowanie do oryginału, za to zgubiony dosłowny przekład.

Debating Decisions oraz Movement and Motion okazały się o wiele prostsze. Pierwsze to etyka, a po polsku akurat obie części składowe brzmią prawie identycznie. Może tylko Debatowanie decyzji nie jest szczególnie zgrabne, dlatego zostało Debaty i decyzje. Drugi kurs po polsku tłumaczy się jako... Ruch i ruch - nic nie poradzę, tak wychodzi. Ale skoro to lekcje tańca, to Ruch i rytm wydało mi się całkiem stosowne.

Problemem okazało się za to From Barriers to Bridges. Skoro miało dotyczyć literatury angielskiej, to zapewne chodziło o to, że literatura może dzielić albo łączyć. I to by należało zachować, ale po polsku bariera i most za diabła nie chcą się zaczynać na tę samą literę. Po nastraszeniu iluś znajomych pytaniem, czy nie znają synonimu słowa "most", zaczynającego się na "b" (ewentualnie synonimu słowa "barykada", zaczynającego się na "m") uznałam, że czas na plan awaryjny. Jeśli nie barykada i most, to co innego? Nie most, to może pomost... I przeszkoda? Jakoś marnie, bo przeszkody są różne, niekoniecznie fizyczne. Palisada? Od palisad do pomostów - trochę przekombinowane, ale na razie nic lepszego nie mam. Kolejna runda wygrana...

2 komentarze:

  1. A może mogłoby to być "Od murów do mostów"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tyle nie mogło, że książka poszła do druku kilka lat temu ;)

      Ale pomysł dobry!

      Usuń