sobota, 16 października 2010

Sprawy formalne i trylogia

Wizyta w Wydawnictwie przyniosła (oprócz papierkologii) także egzemplarz Dziedzictwa (wcześniej dostałam tylko jeden) oraz dwa egzemplarze Kluczy do Repozytorium. Wreszcie na własne oczy mogłam się przekonać, że rysunki wyszły jak trzeba (wszystkie te tabelki widziałam złożone już wcześniej, w korekcie autorskiej), pojedyncze słowo w alfabecie arabskim, którego nie mogłam wpisać w Wordzie, znalazło się na swoim miejscu (ciekawe, ile osób je zauważy!), a nieliczne poprawki zostały ładnie naniesione. Jedynym problemem może być zamieszczona na dwóch stronach "Mapa rozmieszczenia Bram" - tak się pechowo złożyło, że wszystkie europejski i bliskowschodnie lokalizacje, istotne dla późniejszej akcji (sądząc po tym, co było w Zbłąkanym aniele) wypadły na środku, w zgięciu książki - i bez jej całkowitego zrujnowania trudno je obejrzeć dokładnie.

Półoficjalnie dowiedziałam się, że polska premiera Zbłąkanego anioła jest planowana na początek przyszłego roku - na pewno nie zmieści się w 2010. Kiedy dokładnie, to już zależy od wielu ponurych i nieciekawych czynników całkowicie pozamerytorycznych. Na pociechę pozostaje tylko moje osobiste zapewnienie, że piąty tom otwiera nowe wątki, praktycznie nie kontynuując tych z czwartego. Innymi słowy, znacznie mniej bolesne jest czekanie po tomie czwartym na piątym, niż będzie czekanie po piątym na szósty - bo Zbłąkany anioł to raczej przystawka do kolejnego dania niż solidny posiłek.

Całkiem oficjalnie natomiast pozwolono mi napisać, czym będę się zajmować w najbliższej przyszłości. Tajemnicza trylogia, o której tyle razy wspominałam, jest autorstwa pani Marianne Curley i nosi tytuł Guardians of Time. Po polsku to na pewno nie będą "Strażnicy Czasu" - o ile w samej książce ten termin zostanie, o tyle nie ma sensu, żeby ludziom się z pewnym filmem myliło. Czy Strażnicy Veridianu nie brzmi zachęcająco? Tak czy inaczej to jeszcze nie jest tytuł ostateczny, jeszcze nad nim pomyślę. Mam czas - termin na pierwszy tom mam wstępnie do końca stycznia, czyli przewidywana data premiery to jakaś pierwsza połowa przyszłego roku. Obstawiałabym gdzieś między kwietniem a czerwcem, ale to w tym momencie moje niepotwierdzone domysły. No i może się przesunąć z najrozmaitszych przyczyn.

A w ogóle to istnieje coś takiego, jak "za dużo roboty"... Marzę o tym, żeby się swobodniej rozpisać o pierwszym tomie, a jeszcze bardziej - żeby go "nadgryźć" tłumaczeniowo. Ale to już nie tym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz