poniedziałek, 13 czerwca 2011

Tłumaczenia wspomagane maszynowo

Ponieważ chwilowo nie mam tłumaczeń literackich, postanowiłam machnąć coś na temat „tłumaczeń technicznych” – czyli, mówiąc w skrócie, wszelkich ulotek, instrukcji obsługi, helpów i innych takich. To wyjątek od ogólnej zasady indywidualności tłumaczy – tłumaczenia dotyczące np. produktów jednej firmy powinny być do siebie tak zbliżone, jak to możliwe. Inne są także wymagania stawiane tłumaczeniu.

Załóżmy, że mamy jakieś Urządzenie, które na przednim panelu ma trzy guziczki. Ich opis w instrukcji obsługi wygląda następująco:
  • Zielony przycisk włącza Wodotrysk.
  • Czerwony przycisk wyłącza Wodotrysk.
  • Czarny przycisk uruchamia autodestrukcję Urządzenia.
W tym momencie wszystko jest jasne i zrozumiałe. Ale co będzie, jeśli te przekłady potraktujemy mniej konsekwentnie?
  • Zielony przycisk włącza Wodotrysk.
  • Za pomocą przycisku czerwonego można wyłączyć Fontannę.
  • Czarny guzik uruchamia autodestrukcję Urządzenia.
Po pierwsze, tak jest mniej elegancko i mniej profesjonalnie. Po drugie, użytkownik zaczyna się zastanawiać, czy „Wodotrysk” i „Fontanna” to dwie różne rzeczy, czy też może jedna i ta sama? W praktyce takie pomieszanie może sprawić, że instrukcja stanie się całkowicie niezrozumiała. Jasne, na pierwszy rzut oka to się wydaje mało prawdopodobne – siadasz do tłumaczenia i tłumaczysz konsekwentnie. Jednakże istnieją dwa zasadnicze powody, dla których takich niekonsekwencji jest niezwykle trudno uniknąć.

1. Te same teksty powtarzają się w różnych miejscach. W powyższym przykładzie może być tak, że ostrzeżenie przed czarnym przyciskiem pojawia się w różnych punktach obsługi, np. Podczas przenoszenia urządzenia pamiętaj o tym, że czarny przycisk uruchamia autodestrukcję Urządzenia. Często także w różnych punktach pojawiają się po prostu te same polecenia, w stylu Dokręć mocno śruby albo Kliknij przycisk „Zapisz”. Z oczywistych przyczyn ważne jest, żeby to było tłumaczone konsekwentnie, a w dłuższej instrukcji jest to niezwykle trudne do osiągnięcia.

2. Instrukcje mają skłonności do przyrastania w czasie. Kolejne wersje instrukcji różnią się zwykle od siebie tylko pewnymi elementami. Może być np. tak, że do nowego modelu wspomnianego wyżej Urządzenia został dodany fioletowy przycisk, który sprawia, że Urządzenie robi „ping”. Poza tym nic się nie zmienia, więc instrukcja pozostaje ta sama, poza tym, że w różnych jej punktach pojawia się dodatkowa informacja Fioletowy przycisk włącza funkcję PING, a pewne kawałki mogą zostać odpowiednio zmodyfikowane (np. zamiast Na przednim panelu znajdują się trzy przyciski powinno teraz być Na przednim panelu znajdują się cztery przyciski). I co teraz? Wychodzi, że trzeba słowo po słowie porównać wersje oryginalne, podkreślić sobie różnice, wziąć poprzednie tłumaczenie, odszukać odpowiednie miejsca, wprowadzać poprawki... Słabo wykonalne.

Tu właśnie na pomoc przychodzą „tłumaczenia wspomagane maszynowo”, których nie należy mylić z „tłumaczeniami maszynowymi”. Te drugie są w całości robione przez automat, program tłumaczący (i ewentualnie sprawdzane przez człowieka potem). W tłumaczeniach wspomaganych maszynowo zawsze tłumaczem jest żywy człowiek. Jednakże pracuje on w specjalnym programie (takim jak np. XLIFF Editor firmy Lionbridge, TRADOS i inne), który to program dzieli tekst oryginalny na „segmenty” (najczęściej po prostu na pojedyncze zdania oryginału), a tłumacz kolejnym segmentom dopisuje tłumaczenie (oczywiście widzi przy tym szerszy kontekst, nie tylko ten kawałek, który tłumaczy).

Para zdań „oryginał-tłumaczenie” ląduje następnie w bazie danych online. Kiedy po raz kolejny w tłumaczeniu pokaże się takie samo zdanie, program automatycznie podsunie sugestię – to już jest w bazie przełożone tak i tak, zatwierdzamy czy modyfikujemy? Ważne, że to jest właśnie sugestia, program nie może sam „decydować”, ponieważ chociażby w polskim, z powodu odmiany wyrazów, to samo angielskie zdanie można przekładać ciut inaczej zależnie od kontekstu. Np. left może znaczyć lewa strona, w lewo, z lewej... albo pozostało. To pozwala też oszczędzić czas przy tłumaczeniu kolejnych wersji instrukcji, gdzie wszystkie takie same kawałki będą się same podstawiały z bazy.

Zwykle program może także sugerować, że zdania są podobne, co pozwala uniknąć niekonsekwencji. Wracając do przykładu z początku: kiedy już mamy przełożone zdanie Zielony przycisk włącza Wodotrysk i chcemy „dotłumaczyć” nowy fragment, po otwarciu segmentu zawierającego zdanie Fioletowy przycisk włącza funkcję PING zobaczymy podpowiedź tłumaczenia Zielony przycisk włącza Wodotrysk, w którym zaznaczone zostają kawałki różniące się od tłumaczonego zdania. Dzięki temu widzimy, że w bazie jest zdanie nieidentyczne, ale podobne i możemy zastosować taką samą składnię, unikając pokazanych na początku niekonsekwencji. Raz jeszcze podkreślam, że tu nie chodzi tylko o estetykę, ale po prostu o przejrzystość takiej instrukcji. No i o oszczędność czasu, bo zamiast tłumaczyć zdanie o przyciskach na panelu od zera mamy już podstawione dla Na przednim panelu znajdują się cztery przyciski starą wersję Na przednim panelu znajdują się trzy przyciski i zamiast wklepywać wszystko od początku, podmieniamy tylko jedno słowo.

Baza oczywiście nie ogranicza się tylko do tego. Zwykle ma np. doinstalowany własny „słownik”, obejmujący pojęcia dotyczące danego produktu albo producenta. W tym słowniku możemy np. zamieścić, że Wodotrysk ma się nazywać Wodotrysk, a nie Fontanna (w zwykłym słowniku dowiemy się, że to synonimy). Przekładając na inne, należy np. decydować, czy na angielskie button używa się słowa guzik, czy przycisk, to karta czy zakładka, a link to link albo łącze. Można też wtedy po zakończeniu tłumaczenia generować raporty, sprawdzające np. czy zgadzają się użyte w oryginale i tłumaczeniu liczby (łagodnie mówiąc, dość istotne, chociażby przy ulotkach leków).

Tłumaczenia techniczne nie są romantyczne. Wspomaganie maszynowe ma poważne wady, np. nie pozwalając na bardziej naturalny układ tekstu, ponieważ trzeba się trzymać zasady „zdanie oryginału” = „zdanie tłumaczenia”. Jednakże bardzo ułatwiają życie i pozwalają osiągać w miarę spójne i porównywalne wyniki tłumaczenia od najrozmaitszych tłumaczy pracujących w najrozmaitszym czasie.

Jako że notka była długa i sucha, wklejam na pociechę zdjęcie moich kotecków.
Od razu lepiej, prawda?

8 komentarzy:

  1. Kociaki słodziutkie :)
    A jeśli chodzi o te różne instrukcje: Rzeczywście, można by się zastanawiać nad tą fontanną i wodotryskiem. Czytając coś takiego można pomyśleć, że jest tu 10 różnych funkcji :) A znowu, kiedy musiałam w szkole napisać tego typu instrukcję, miałam obniżaną ocenę za wciąż powtarzające się wyrazy

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepiej, to prawda :) Koteczki - sama rozkosz

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama słodycz, jak śpią i żarcia nie kradną...

    A w szkole (chyba) nie miano racji. Chyba dlatego, że to trochę zależy. W takich instrukcjach także trafiają się kawałki "swobodniejsze", na przykład ogólny opis urządzenia albo jakiejś funkcji, no i tam rzeczywiście lepiej jest unikać powtórzeń. Ale poza tym powtórzenia są niezbędne, ponieważ ode mnie wymaga się, żeby ta sama czynność była zawsze opisywana takimi samymi słowami. To jest mniej "literackie", ale lepiej pozwala się zorientować użytkownikowi, czego od niego się oczekuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. No tu się zgodzę z Avellaną,że w szkole prawdopodobnie nie mieli racji. Ale zdarzało się, że u nas na zajęciach było masę dyskusji na temat tłumaczeń i zdarzało się, że student miał rację.
    Chociaż my tłumacze, możemy się ze swoich decyzji "wytłumaczyć" i obronić naszą wersję o ile sami nie popełniamy jakiś błędów. A to czy nasza wersja przypadnie komuś czy nie, to już odrębna kwestia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczynają się wakacje. A jak u Pani? To czas odpoczynku czy ciężkiej pracy?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny profesjonalny tekst na Pani stronie, szkoda że tak późno ją odkryłam. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękuję za ciepłe słowa! A o profesjonalizmie najlepiej świadczy to zdjęcie na końcu...

    OdpowiedzUsuń