sobota, 4 czerwca 2011

"Klucz" - drugie czytanie: 20/40 rozdziałów

Drugi tom, czyli "Mrok", ma już okładkę, pokazaną na blogu Wydawnictwa Jaguar. Z mojego punktu widzenia - za mało szafirowa, ale pewnie lepiej, żeby nie tłukła za bardzo po oczach. Grzebałam po sieci za jakimiś informacjami na temat "Straży" i nie znalazłam niczego (nie pomaga, że próby szukania recenzji zawsze powodują zaspamowanie wyników wyszukiwania stronami sklepów internetowych) - nawet na stronie Empiku nikomu nie chciało się wrzucić do tego żadnego własnego opisu. Szkoda trochę, chociaż i tak nikła szansa, że dowiedziałabym się tego, co mnie najbardziej interesuje, czyli jak wypadło tłumaczenie.

Ja siedzę w tym momencie nad drugim czytaniem "Klucza". Wnioski - może i tłumaczyło się fajnie, ale zostawiłam po sobie tonę literówek, które teraz muszę tępić (a pewnie i tak zostanie coś dla redakcji i korekty). Szczególnie uciążliwe są słonie - niestety jedna z postaci ma talent kryjący się w dłoniach, te dłonie odmieniają się tam przez wszystkie przypadki, a "d" i "s" są obok siebie na klawiaturze... Wyrzuciłam już na zbitą trąbę chyba z dziesięć słoni (chociaż - w sumie byłoby fajnie mieć takie słonie do odwalania brudnej roboty za nas!). Poza tym do szału doprowadza mnie "genderless" i znalezienie mu nieobraźliwie i osobowo brzmiącego odpowiednika po polsku, a jeszcze bardziej złości mnie "transportation", która w ogóle nie ma żadnego rozsądnego tłumaczenia, jak się nad tym zastanowić.

Jak dobrze pójdzie, jeszcze z tydzień i... oddam "Klucz", co oznacza, że wyplączę się raz na zawsze z tej trylogii (nie licząc korekty autorskiej i takich tam). Co dalej? Sama chciałabym wiedzieć. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że "coś" dalej dostanę, a biorąc pod uwagę moje preferencje, to będzie coś z elementami fantastyki. Mam tylko nadzieję, że pogodne - zdecydowanie wolę pogodne książki! (Podobnie jak pogodne filmy i pogodne serie anime - jak chcę czegoś ponurego, to mogę włączyć wiadomości). Chociaż, jakiś czarny humor też mógłby działać. Byle nie mrok, rozpacz i jesienny deszcz padający nawet wiosną.

4 komentarze:

  1. Właśnie z tym jak wypadło tłumaczenie to raczej fakt, rzadko ktoś zauważy, że fajnie się czyta, bo nieźle poradził sobie tłumacz, zawsze wszyscy myślą, że to zasługa autora:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To czekamy i życzymy wytrwałości :) Ja osobiście jak się wczuję w książkę, to nawet nie zauważam literówek. W sumie, to też się zastanawiałam nad tłumaczeniem książek. Ale to raczej należałoby nawiązać jakąs współpracę, nie da się tłumaczyć jakiejś serii niewydanej w Polsce tak na własną rękę, prawda?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też marzę o tłumaczeniu książki, ale jeśli miałaby być wydana to trzeba mieć prawa to tłumaczenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm... To jest ciekawe pytanie, postaram się troszkę rozwinąć odpowiedź i wrzucić ją w nową notkę :D

    OdpowiedzUsuń