piątek, 4 maja 2012

Aktualizacja kwietniowa (spóźniona)

Pierwszy tom przygód Devon Delaney zmienił tytuł na Wakacyjna tożsamość Devon Delaney. Drugi, czyli ten, który ja tłumaczyłam, nazywa się teraz Nie zadzieraj nosa, Devon! – tytuł zmienił się już po tym, jak oddałam rzecz do Wydawnictwa, więc to decyzja po stronie wydawniczo-marketingowej. Na stronie Jaguara pojawiła się to zapowiedź i okładka. Naprawdę z różowym popcornem!

Jak widać wyżej – tom został oddany bezkolizyjnie do Wydawnictwa, nowszych i ciekawszych problemów tłumaczeniowych nie zanotowałam. Ukaże się prawdopodobnie w czerwcu. Natomiast po raz kolejny przesunęła się premiera Klucza Marianne Curley – teoretycznie na koniec kwietnia, praktycznie będzie w maju, jeśli dobrze pójdzie.

Zainteresowało się mną inne wydawnictwo i nie jest wykluczone, że zostanie mi podrzucone do tłumaczenia coś z kompletnie innej beczki. Niestety w tym momencie nie wiem jeszcze, czy będę mogła owo coś wykorzystać jako materiał do sekcji na blogu: kiedy będę miała już umowę, zapytam rzeczone wydawnictwo, ale jeśli sobie nie będzie tego życzyło, to oczywiście nie będę się wpychać. Innych planów na razie nie mam – może wrzucę jakąś notatkę ogólnojęzykowo-światopoglądową, ale to pewnie też nie zaraz.

2 komentarze:

  1. Fantastyczny blog! Moim marzeniem jest zostać tłumaczem, a czytanie o Twoich doświadczeniach jest bardzo pomocne. Sama też niekiedy tłumaczę (oczywiście amatorsko, a co za tym idzie - kiepsko) i ciekawiło mnie, czy tylko ja dokładnie sprawdzam kontekst swoich tłumaczeń. Chodzi mi dokładnie o to, że w jednym poście pisałaś, że tłumacząc "crazy things" sprawdzałaś o jakim filmie była mowa. Ja robię podobnie i widzę, że to norma, a nie nadgorliwość. Bloga dodaję do ulubionych. Wielkie dzięki za dzielenie się przemyśleniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co jest tak naprawdę najważniejsze gdy zaczyna się tłumaczyć? Kiedyś słyszałam, że kluczowe jest pierwsze zdanie, ponieważ to ono może przyciągnąć czytelnika

    OdpowiedzUsuń