Co mogę napisać o książce ostemplowanej na każdej stronie
wielkim napisem CONFIDENTIAL? Tak, mowa o The
Heir autorstwa Kiery Cass, czyli czwartym tomie cyklu (jak się okazuje –
nie trylogii) Rywalki, który właśnie skończyłam czytać. Chyba tyle, co
wiedzą wszyscy z informacji na stronie autorki, zapowiedzi oraz samej okładki.
Akcja przeskakuje na następne pokolenie, czyli główną bohaterką jest
osiemnastoletnia córka Ameriki i Maxona, Eadlyn, starsza od swojego brata
bliźniaka Ahrena, a co za tym idzie, będąca następczynią tronu Illéi. Resztę
chyba najlepiej streści hasło na górze okładki: 35 zalotników. 1 księżniczka. Zaczynają się nowe Eliminacje…
Co jeszcze mogę bezpiecznie powiedzieć, żeby podgrzać
atmosferę? Książka zawiera 33 rozdziały i ma około 10 arkuszy, czyli nie jest
przesadnie tłusta (co oznacza, że szybciej ją skończę). Premiera amerykańska jest
planowana na 5 maja, co pewnie oznacza, że polska wersja ukaże się niedługo po
tej dacie. Jeśli teraz zacznę przekład, to jest to w miarę do zrobienia,
chociaż dosyć na styk (bo książkę trzeba jeszcze zredagować i przygotować do
druku, nie wystarczy, że ją oddam do wydawnictwa).
Tak, wiem, że nie o takie podgrzewanie atmosfery chodziło...
Pomyślmy: na pewno mogę napisać, że Eadlyn nie jest klonem swojej mamusi, a co
za tym idzie, zarówno jej spojrzenie na świat, jak i jej zachowanie są zupełnie
inne od tego, do czego przyzwyczaiła nas America. Spotkamy także sporo
znajomych bohaterów „dwadzieścia lat później”, chociaż trzeba pamiętać, że dla
bohaterki są oni osobami z pokolenia jej rodziców, więc nie na nich koncentruje
się jej uwaga.
Jak książka wygląda z punktu widzenia tłumaczki? Cóż...
inaczej niż z punktu widzenia czytelników. Wiem, że są osoby, które nie mogą
się doczekać dalszych losów przedstawicieli królewskiego rodu Illéi, ale ja
patrzę na The Heir jak na materiał, w
którym za chwilę zacznę pracę. Myślę, że chciałabym, by tytuł brzmiał Następczyni – to będzie trudno wepchnąć
na okładkę, ale z drugiej strony idealnie pasuje do Eadlyn, będącej zarówno
następczynią tronu, jak i następczynią Ameriki w roli głównej bohaterki. Chyba
nie należy się spodziewać zbyt częstych notek na blogu poświęconych przekładowi.
Rywalki jako cykl naprawdę nie są pod
tym względem interesujące – w tym sensie, że właściwie nie zawierają własnej
terminologii, którą trzeba jakoś zebrać i dopasować (jak Próba ognia i – w szczególności – Akademia Dobra i Zła); bohaterowie posługują się poprawnym językiem
bez żadnych cech szczególnych; nazwy i imiona w zasadzie są nie do tłumaczenia,
najwyżej do leciutkiej modyfikacji. Widzę najwyżej jedną rzecz, o której
mogłabym napisać, ale to jak już się nieco „wgryzę” w książkę.
No to, a przy okazji, czy nie „przestrzeliłam” z tym tytułem
cyklu: Rywalki? W tej chwili to
raczej są Rywale...
Powodzenia w pracy nad książką. :D
OdpowiedzUsuńPopieram:)
UsuńNie mogłaś wiedzieć, że z Rywalek będą Rywale;) Czyli tytuł ok.
Usuń